lutego 02, 2018

Kurzołapy od Hieronima Boscha

Kurzołapy od Hieronima Boscha

Hieronim Bosch – myślę, że każdy w którymś momencie zetknął się z twórczością tego niderlandzkiego malarza. Jeżeli jednak Bosch kojarzy Wam się tylko z wiertarkami to pora nadrobić zaległości. Tworzył on na przełomie XV i XVI wieku. Jego najbardziej znane dzieła to tryptyki "Ogród rozkoszy ziemskich", "Sąd Ostateczny" oraz "Kuszenie św. Antoniego". Przez wieki uznawany był za malarza cierpiącego na jakąś chorobę psychiczną, heretyka religijnego i zwolennika okultyzmu.

No cóż. Patrząc na jego dzieła – przepełnione dziwacznymi, zdeformowanymi monstrami – trudno się dziwić takiej opinii.

Kuszenie św. Antoniego, ok. 1501 r.

Ogród rozkoszy ziemskich, ok. 1500 r.

 Sąd Ostateczny, ok. 1482 r.

Nie ma jednak co do tego żadnych wątpliwości – to kawał dobrego malarstwa. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że Bosch swoim podejściem do sztuki wyprzedzał epokę, w której przyszło mu tworzyć. Jego dzieła zachwycają, i przerażają zarazem, po dziś dzień.

Jeśli lubicie sztukę Boscha, ale może być ciężko z wygospodarowaniem miejsca na ścianie na reprodukcję któregoś z tryptyków – to mam rozwiązanie. Na Amazonie [ KLIK ] znajdziecie figurki postaci, które pojawiają się na obrazach tego artysty. Ceny figurek wahają się w okolicy 35-60$ za sztukę.




Powiedzcie sami, czyż nie są urocze w swej okropności?



stycznia 31, 2018

Porto, francesinha i azulejos

Porto, francesinha i azulejos

Dłuższą chwilę zastanawiałam się nad pierwszym wpisem. Czego powinien dotyczyć, jak zacząć? Po namyśle, postanowiłam rozpocząć od wspomnień z podróży.

W taką zimową zgniliznę najchętniej wracam myślami
 do Portugalii. 

Byłam tam mniej więcej 2.5 roku temu razem z moim mężem – w ramach naszej nieco opóźnionej podróży poślubnej. Pojechaliśmy na około 3 tygodnie – pierwszy przystanek: PORTO.

Miasto z bardzo fajnym klimatem, mnóstwem maleńkich i wąskich uliczek, w których przyjemnie się było pogubić. Zakochałam się w tamtejszych kamienicach – obdrapanych, zaniedbanych, pokrytych płytkami, z rozpadającymi się okiennicami. Może to brzmieć jak
obraz nędzy i rozpaczy – to już kwestia indywidualnych preferencji wizualnych :) Ja od zawsze miałam słabość do tego co jest podniszczone, mniej takie "wygładzone, ugrzecznione".

Azulejos – to nic innego jak kafelki, które pokrywają tutaj nie tylko wnętrza budynków,
ale i fasady. Tworzą one piękne, wręcz orientalne wzory – oprócz nich, można też spotkać płytki przedstawiające motywy figuratywne czy historyczne.

 Azulejos nie zawsze są biało-niebieskie – ale to ich w Porto można spotkać najwięcej.

Biada temu, kto myślał, że w Porto zje lekko – kuchnia w tym mieście, opiera się przede wszystkim o dania z wieprzowiny. Miałam okazję skosztować dwie specjalności:
francesinhę i bifanę.

Po lewej – francesinha, po prawej – bifana.

Francesinha to... hmmm... w zasadzie kanapka. Kanapka, która składa się z dwóch tostów, boczku, polędwicy, kiełbasy, kilku rodzajów szynki, sadzonego jajka – a to wszystko jest zapieczone z serem i utopione w sosie piwnym. I jeszcze frytki do tego. A jak się to zje, to potrójny bypass ;) Moje wrażenia? Ciekawe doświadczenie smakowe, choć dla mnie - osoby, bardziej roślinożernej – zdecydowanie za dużo mięsa. Tak czy siak, warto tego spróbować.

Bifana podeszła mi zdecydowanie bardziej. Jest to – a jakże – również kanapka, w której znajdziemy duszoną wieprzowinę z sosem pomidorowo-winno-piwnym. W porównaniu
z francesinhą, bifana jest fit ;)

Będąc w Porto nie można oczywiście pominąć skosztowania wina o tej samej nazwie. Po drugiej stronie rzeki Douro znajduje się miasto Vila Nova de Gaia – należące do Dystryktu Porto. To właśnie tam znajdziemy piwniczki i magazyny, gdzie możemy spróbować, a także zaopatrzyć się w butelki tego trunku.

Ponte Dom Luís I – konstrukcja może kojarzyć się z Wieżą Eiffla. I słusznie, bo projektował go Teófilo Seyrig – jego uczeń.


Kiedy pakowaliśmy walizki w hostelu szykując się do dalszej podróży – wiedzieliśmy,
że jeszcze tu kiedyś wrócimy :)
Copyright © 2018 Bajzel.blog