stycznia 31, 2018

Porto, francesinha i azulejos


Dłuższą chwilę zastanawiałam się nad pierwszym wpisem. Czego powinien dotyczyć, jak zacząć? Po namyśle, postanowiłam rozpocząć od wspomnień z podróży.

W taką zimową zgniliznę najchętniej wracam myślami
 do Portugalii. 

Byłam tam mniej więcej 2.5 roku temu razem z moim mężem – w ramach naszej nieco opóźnionej podróży poślubnej. Pojechaliśmy na około 3 tygodnie – pierwszy przystanek: PORTO.

Miasto z bardzo fajnym klimatem, mnóstwem maleńkich i wąskich uliczek, w których przyjemnie się było pogubić. Zakochałam się w tamtejszych kamienicach – obdrapanych, zaniedbanych, pokrytych płytkami, z rozpadającymi się okiennicami. Może to brzmieć jak
obraz nędzy i rozpaczy – to już kwestia indywidualnych preferencji wizualnych :) Ja od zawsze miałam słabość do tego co jest podniszczone, mniej takie "wygładzone, ugrzecznione".

Azulejos – to nic innego jak kafelki, które pokrywają tutaj nie tylko wnętrza budynków,
ale i fasady. Tworzą one piękne, wręcz orientalne wzory – oprócz nich, można też spotkać płytki przedstawiające motywy figuratywne czy historyczne.

 Azulejos nie zawsze są biało-niebieskie – ale to ich w Porto można spotkać najwięcej.

Biada temu, kto myślał, że w Porto zje lekko – kuchnia w tym mieście, opiera się przede wszystkim o dania z wieprzowiny. Miałam okazję skosztować dwie specjalności:
francesinhę i bifanę.

Po lewej – francesinha, po prawej – bifana.

Francesinha to... hmmm... w zasadzie kanapka. Kanapka, która składa się z dwóch tostów, boczku, polędwicy, kiełbasy, kilku rodzajów szynki, sadzonego jajka – a to wszystko jest zapieczone z serem i utopione w sosie piwnym. I jeszcze frytki do tego. A jak się to zje, to potrójny bypass ;) Moje wrażenia? Ciekawe doświadczenie smakowe, choć dla mnie - osoby, bardziej roślinożernej – zdecydowanie za dużo mięsa. Tak czy siak, warto tego spróbować.

Bifana podeszła mi zdecydowanie bardziej. Jest to – a jakże – również kanapka, w której znajdziemy duszoną wieprzowinę z sosem pomidorowo-winno-piwnym. W porównaniu
z francesinhą, bifana jest fit ;)

Będąc w Porto nie można oczywiście pominąć skosztowania wina o tej samej nazwie. Po drugiej stronie rzeki Douro znajduje się miasto Vila Nova de Gaia – należące do Dystryktu Porto. To właśnie tam znajdziemy piwniczki i magazyny, gdzie możemy spróbować, a także zaopatrzyć się w butelki tego trunku.

Ponte Dom Luís I – konstrukcja może kojarzyć się z Wieżą Eiffla. I słusznie, bo projektował go Teófilo Seyrig – jego uczeń.


Kiedy pakowaliśmy walizki w hostelu szykując się do dalszej podróży – wiedzieliśmy,
że jeszcze tu kiedyś wrócimy :)

2 komentarze:

  1. Portugalia jest w moim planie podróżniczym - przeważał aspekt alkoholowy, ale jak się patrzy na azulejos to chcę to zobaczyć na własne oczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto! Portugalia na dodatek nie szarpie tak po kieszeni jak większość krajów europejskich ;)

      Usuń

Copyright © 2018 Bajzel.blog